Teksty blogowe to świetne źródło ruchu z wyszukiwarki – jasna sprawa, ale bez odpowiedniego linkowania wewnętrznego blog nie wykorzystuje swojego pełnego potencjału. Z mojego doświadczenia to właśnie odpowiednio rozplanowane odnośniki na stronie decydują o tym, czy treści faktycznie wspierają widoczność witryny i pomagają użytkownikom w nawigacji. Dlatego pokażę Ci, jak krok po kroku poprawiam linkowanie na blogach z wykorzystaniem YOSA i Screaming Froga.
Spis treści:
- Linkowanie wewnętrzne, czyli to, co decyduje o sile bloga
- 1. Jak planuję linkowanie między już istniejącymi artykułami na blogu?
- 2. Linkowanie „sam na siebie” – jak wykorzystuję spis treści w artykule?
- 3. Jak weryfikuję, czy linkowanie z bloga jest prawidłowe?
- Podsumowanie
- Podsumowanie w punktach
Linkowanie wewnętrzne, czyli to, co decyduje o sile bloga
Linkowanie wewnętrzne to obok jakościowego contentu jeden z najważniejszych elementów w pozycjonowaniu stron internetowych. Regularnie publikowane artykuły nie tylko budują bazę słów kluczowych, ale też sprawiają, że roboty indeksujące częściej zaglądają na stronę (a roboty lubią świeżą treść!).
A skoro już ją odwiedzają, dbam o to, żeby trafiały na dobrze poprowadzone odnośniki wewnętrzne, umieszczone w odpowiednich anchorach.
Kiedy wiem, że linkowanie przebiega zgodnie ze strategią, mogę być spokojny. Problem pojawia się wtedy, gdy przejmuję bloga klienta, na którym nikt wcześniej o to nie dbał. Wtedy zaczynam pracę od podstaw.
1. Jak planuję linkowanie między już istniejącymi artykułami na blogu?
Planowanie linkowania wewnętrznego nie jest jakąś porywającą aktywnością – monotonia może się wkraść zwłaszcza wtedy, gdy blog ma kilkadziesiąt albo nawet kilkaset artykułów.
Mógłbym do tego używać wtyczek do WordPressa, które automatyzują ten proces. Ale wtyczki nie rozumieją kontekstu, często prowadzą do „przelinkowania” i dodatkowo spowalniają stronę. Poza tym nie każdy CMS pozwala na takie rozwiązania. A ja zdecydowanie wolę mieć pełną kontrolę nad tym, skąd i dokąd prowadzą linki.
Dlatego do planowania korzystam z YOSA (równie dobrze może to być ChatGPT czy Gemini), a do pobierania listy adresów – ze Screaming Froga.
Jeśli blog ma spójny schemat adresów, np. wszystkie wpisy są w katalogu /blog/
, to sprawa jest prosta. Ja osobiście już przy publikacji wpisów staram się tak ustawić adresy URL, żeby później łatwo było je analizować. Często stosuję do tego schemat /**b**-tytul-wpisu
.
Wykorzystuję też mapę XML, jeżeli została utworzona dla artykułów blogowych – to szybka metoda na zebranie wszystkich tekstów w jednym miejscu, bez konieczności crawlowania całej witryny (co może trwać dłuższą chwilę, jeśli serwis jest rozbudowany).

W YOSA wpisuję prosty prompt, w którym proszę o zaplanowanie linkowania:
Twoim zadaniem jest zaplanowanie linkowania wewnętrznego między artykułami na blogu.Dla każdego artykułu wskaż 2–3 inne, do których warto podlinkować (najlepiej powiązane tematycznie i logicznie).Wynik przedstaw w następującym formacie:Artykuł: [tytuł artykułu]Link do: [tytuł artykułu powiązanego 1]Link do: [tytuł artykułu powiązanego 2](ew. Link do: [tytuł artykułu powiązanego 3])Nie dodawaj komentarzy ani dodatkowych opisów, tylko czysta lista.Podawaj adresy URL, nie podawał tytułów.[lista adresów URL do artykułów]

Dzięki temu dostaję gotowy plan, który mogę wdrożyć praktycznie od razu.
Warto wiedzieć
Najczęściej linkuję ze słów kluczowych powiązanych z linkowanym artykułem. Jeśli nie ma takiej możliwości, wstawiam prosty przerywnik: „To cię zainteresuje: [Tytuł artykułu].”
2. Linkowanie „sam na siebie” – jak wykorzystuję spis treści w artykule?
Spis treści w artykule to prosty sposób, by poprawić doświadczenia użytkownika UX (łatwiejsza nawigacja i szybsze znajdowanie informacji) i wesprzeć działania SEO. Dzięki niemu użytkownik może od razu przejść do konkretnej sekcji, a roboty wyszukiwarki lepiej rozumieją strukturę tekstu.
Zazwyczaj dodaję spis treści pod pierwszym akapitem – ten akapit często pojawia się jako zajawka na listingu. Podlinkowuję nagłówki kotwicami „#”, co daje szybki dostęp do wybranych sekcji. Użytkownik nie musi wtedy scrollować całej w treści w poszukiwaniu konkretnych fragmentów.
Google traktuje adresy /artykul
i /artykul#sekcja
jako tę samą stronę, więc nie ma ryzyka duplikacji. Jednocześnie zwiększam szansę, że artykuł pojawi się w Rich Snippets – Google potrafi wyróżniać fragmenty, linkować do nich bezpośrednio oraz podświetlać tekst.
W Google Search Console sprawdzam, czy użytkownicy klikają w kotwice. Wystarczy, że dodam filtr z „#” i od razu widzę wyniki.

Nie przesadzam jednak z liczbą kotwic – najczęściej linkuję do nagłówków H2, czasem do H3 (jeżeli zawartość jest istotna). Jeśli byłoby ich za dużo, mogłyby wprowadzić chaos i utrudnić robotom zrozumienie treści, a przecież tego chcę uniknąć.
3. Jak weryfikuję, czy linkowanie z bloga jest prawidłowe?
Ten sposób stosuję także na stronach kategorii i innych podstronach.
Jeśli podstrona A ma być pozycjonowana na frazę „słowo kluczowe A”, to chcę, żeby linki wewnętrzne z tą frazą prowadziły tylko do niej. Jeżeli taka fraza kierowałaby do innej strony, np. „Pozycjonowanie stron Wrocław” linkowałoby do „Pozycjonowanie stron Kraków”, miałbym jasny sygnał, że coś trzeba poprawić.
Do sprawdzania takich sytuacji używam Screaming Froga. Załóżmy, że chcę zweryfikować, jakie frazy wewnętrzne kierują do podstrony https://toponline.pl/pozycjonowanie-shoper
.
Wybieram ten adres w Screaming Frog i w dolnym menu przechodzę do zakładki "Inlinks". Nie interesują mnie linki z menu, więc filtruję tylko typ "Content".
Niestety narzędzie nie pokaże mi, czy link prowadzi do kotwicy „#”, bo takie fragmenty adresów są ignorowane przez crawlera SC i roboty wyszukiwarki. Mogę to jedynie wywnioskować, jeśli widzę link prowadzący do tej samej podstrony.

Wyniki eksportuję do Excela i ręcznie odfiltrowuję kotwice. Dzięki temu sprawdzam, czy anchory kierują do właściwych podstron i czy frazy są przypisane tam, gdzie powinny.
Jak widać na moim przykładzie, do adresu /pozycjonowanie-shoper
kierują 4 linki z innych podstron na frazę związaną z „Pozycjonowaniem stron Shoper”. Jeżeli wśród nich pojawiłaby się inna fraza ogólna, np. „Pozycjonowanie stron” lub „Pozycjonowanie Presta”, wiedziałbym, że coś tu nie gra.

Często z takiej analizy wyciągam też dodatkowe wnioski – widzę, jak dużo linków prowadzi do konkretnej podstrony. Na tej podstawie decyduję, czy warto dodać ich więcej, np. z artykułów blogowych, żeby jeszcze bardziej ją wzmocnić.

Podsumowanie
W trzech prostych krokach jestem w stanie szybko zweryfikować linkowanie wewnętrzne z wykorzystaniem AI i Screaming Froga.
Dzięki SC szybko pobieram listę URL-i z bloga, co stanowi bazę do dalszej analizy. Wykorzystując narzędzia oparte na AI, takie jak ChatGPT lub YOSA, mogę wygenerować plan linkowania wewnętrznego między poszczególnymi artykułami, oszczędzając czas i upewniając się, że linki są tematycznie powiązane.
Trzeci krok to weryfikacja poprawności istniejących linków (również za pomocą Screaming Froga), co pozwala mi sprawdzić, czy anchory kierują do właściwych podstron.
Takie podejście daje mi pełną kontrolę nad procesem linkowania na blogu. Polecam je przetestować na swojej stronie.
Podsumowanie w punktach
- Dla mnie linkowanie wewnętrzne to fundament bloga, bo decyduje o jego sile w SEO – to jedna z pierwszych rzeczy, które sprawdzam, gdy przejmuję nową stronę.
- Do planowania linkowania wykorzystuję Screaming Froga i narzędzia AI (np. YOSĘ, ChatGPT), bo dzięki temu mogę szybko i logicznie powiązać ze sobą artykuły bez ryzyka chaosu.
- Spis treści z kotwicami „#” daje użytkownikom wygodę, a mi dodatkowe punkty w SEO, więc traktuję go jako prostą, ale skuteczną formę linkowania.
- Screaming Frog pozwala mi sprawdzić, czy frazy kierują dokładnie tam, gdzie powinny, i czy nie ma błędów w anchorach, które mogłyby osłabić stronę.