Wiedza o działaniu algorytmów Google odnośnie linkbulidingu nie jest dostępna publicznie, ale część informacji “przecieka” do internetu. Przede wszystkim na Twitterze “łącznika” pomiędzy Google a światkiem SEO - Johna Muellera, który pracuje dla Google od ponad 14 lat. W tym tekście przyglądam się jego wypowiedziom o linkach i wyciągam wnioski.
Spis treści:
- Spamowe linki do strony
- Linki z różnych domen hostowanych pod tym samym IP
- Zagraniczne linki w tematyce strony
- Pozyskiwanie i usuwanie linków z atrybutem “nofollow”
- Chcesz, żeby Google znalazło Twoje podstrony - linkuj do nich
- Prośba o ponowne zindeksowania w GSC
- Linki z widgetów na stronach
- Googlebot przestaje indeksować po znalezieniu linku?
- Jak Google traktuje linki z parametrami UTM?
- Google nie zlicza linków na poziomie domen
- Miejsce linku wewnętrznego na stronie nie ma znaczenia
- Niestandardowe kodowanie linków nawigacji fasetowej
- “Toksyczne” linki? Ignoruj!
- Nofollow, UGC i Sponsored praktycznie bez różnicy
- Ilość linków nie ma znaczenia
- Google nie wymaga linków zewnętrznych
- Czy te informacje są wiarygodne?
- Reasumując
Więcej o link buildingu:
Spamowe linki do strony
Użytkowniczka Twittera zauważyła, że do jej strony codziennie dochodzą kolejne spamowe linki i oznaczyła Johna, w celu uzyskania porady. Ten odpowiedział, że po prostu by je zignorował.
Oznaczać to może, że algorytmy Google są już na tyle zaawansowane, że potrafią skutecznie rozpoznawać spamowe linki i wykluczają je z wpływu na nasze strony. Mimo wszystko ja dla bezpieczeństwa zawsze rekomenduje wykluczenie ich poprzez narzędzie w Google Search Console.
Jak to zrobić opisuje dokładnie strona pomocy Search Console: Zrzekanie się linków do swojej witryny.
Linki z różnych domen hostowanych pod tym samym IP
Użytkownik Twittera spytał, czy posiadanie linków z różnych domen o tym samym IP jest dobre (najpewniej chodziło o to, czy nie przyniesie negatywnych skutków). John odpowiedział, że jeśli jest to link naturalny (naturalnie pozyskany) to i tak nic z tym nie możesz zrobić.
Moim zdaniem Google nie może nie brać pod uwagę takich linków. Aktualnie dostawcy hostingów umieszczają pod jednym adresem IP tysiące domen. Szansa na to, że z kilku domen o tym samym IP będą prowadzić naturalne linki zwrotne do naszej strony może być więc całkiem spora.
Na marginesie, podejrzewam, że pytający zastanawiał się tutaj nad hostowaniem tzw. zaplecz pozycjonerskich, czyli portali blogowych tworzonych celem wyprowadzania z nich linków zewnętrznych. Od strony praktyki mogę powiedzieć tutaj, że przy prowadzeniu dużej ilości takich serwisów wskazana jest przede wszystkim dywersyfikacja anchor tekstu. IP jest raczej drugorzędne, głównie ze względu na to, o czym wspominałem wyżej.
Zagraniczne linki w tematyce strony
Tutaj pytanie o to, czy linki zewnętrzne pochodzące ze stron zagranicznych, ale obracających się w tej samej tematyce jest “w porządku”. Odpowiedź Johna: jak najbardziej, sieć jest przecież globalna.
Tutaj muszę dodać, że faktycznie, linki z zagranicznych, ale dopasowanych tematycznie stron są “w porządku”, czyli nie szkodzą, ale też z reguły nie szczególnie pomagają. Być może sytuacja różni się w przypadku stron angielskojęzycznych (pierwotny język Google), do których odsyła “reszta świata” - tutaj nie mam za wiele doświadczenia.
Pozyskiwanie i usuwanie linków z atrybutem “nofollow”
Tutaj szersza dyskusja. Zaczyna się od dwóch pytań: o to, czy linki oznaczone atrybutem nofollow mają jakikolwiek wpływ na ranking oraz o to, czy usunięcie ich może wpłynąć na pozycje stron. W odpowiedziach mamy słuszne spostrzeżenie o tym, że nofollow jest już traktowany jako wskazówka. Pojawia się też spekulacja o tym, że link nofollow z “mocnej” strony jest o wiele bardziej wartościowy niż nawet kilka “słabszych” linków dofollow.
Mueller dementuje jednak spekulacje o mocy linków nofollow, zaznaczając, że atrybut ten nie jest “czynnikiem tłumiącym”. Nie działa poprzez osłabianie mocy oznaczonego nim linku, a po prostu, wskazuje wyszukiwarce, żeby za danym linkiem nie podążać.
Ostatecznie, na pytania pada odpowiedź dość zwodząca. John pisze, że linkowanie z nofollow nadal nie jest dla SEO-wców “dobrym wykorzystaniem czasu”. Zaznacza też, że zamieszczanie jeszcze większej ilości takich linków niczego nie poprawi.
Co z tego wynika? Z tej konwersacji można “wyłowić” przede wszystkim jedno: Google dalej przestrzega nofollow (w większości przypadków). Mimo zmian i posiadania przez wyszukiwarkę możliwości decydowania odnośnie śledzenia bądź nie linku, odnośniki z tym atrybutem nie wpływają bezpośrednio na ranking.
Nie warto ich aktywnie pozyskiwać. Warto jednak pamiętać, że nie są one bezużyteczne - wzbogacają profil linków, pomagając tym samym w zachowaniu jego kluczowej w linkbuildingu neutralności.
Chcesz, żeby Google znalazło Twoje podstrony - linkuj do nich
Użytkownik Twittera pyta o to, czy dobrym rozwiązaniem problemu orphan pages byłaby osobna mapa strony zbierająca URL-e osieroconych podstron, podlinkowana gdzieś na stronie. Odpowiedź Johna jest prosta: jeśli chcesz, żeby to (orphan page) zostało znalezione, powinieneś do tego linkować.
Osobiście uważam, że pomysł z tworzeniem osobnego pliku sitemap dla osieroconych podstron jest pójściem mocno na około. O osierocone URL-e (jeśli już chcemy iść tym tropem) dobrze jest uzupełnić aktualną, główną mapę (lub którąś z map - przy gigantycznych serwisach, które mają ich kilka).
Najprostsze i najskuteczniejsze rozwiązanie jest z kolei dokładnie takie, jak pisze Mueller: chcemy, żeby Google odnalazło podstronę - dodajemy do niej linki wewnętrzne. Link na zindeksowanej już podstronie + uzupełnienie mapy załatwia sprawę (prędzej czy później).
Prośba o ponowne zindeksowanie w GSC
Google Search Console pozwala wysłać do wyszukiwarki prośbę o zindeksowanie lub ponowne zindeksowanie adresu. Jak długo trzeba czekać na reakcję po wysłaniu takiej prośby? Mueller nie ma dobrych wiadomości: nie ma szacunków, które można by przywołać. Czas potrzebny na zindeksowanie lub ponowne zindeksowanie podstrony po wysłaniu prośby w konsoli mieści się “gdzieś pomiędzy sekundami a nigdy”.
Wniosek jest prosty: czy opcja zgłaszania próśb o zindeksowanie w GSC działa, nie wiedzą nawet pracownicy Google. Z naszych firmowych doświadczeń wynika, że… te prośby raczej nic nie zmieniają lub jeśli już, to działają baaardzo losowo. Zgłaszanie ich nie wymaga jednak za wiele, więc i my czasem zgłaszamy (zawsze warto próbować).
Problemy z indeksacją? Sprawdź artykuł kursu SEO Samodzielni o indeksacji strony, a w nim m.in. jak rozwiązać problemy z indeksowaniem.
Linki z widgetów na stronach
Tutaj sprawa o tyle ciekawa, że nie wynikła z pytania. Platforma zajmująca się edukacją w zakresie startup’ów wrzuciła wpis o “świetnej strategii SEO” startup’u Typeform, oferującego rozwiązania w zakresie ankiet i formularzy. Platforma ta miała mieć przeszło 106 milionów (!) linków zwrotnych.
Pod tym tweetem bardzo szybko ktoś wytknął jednak, że Typeform generuje swoje backlinki dynamicznie, za pomocą JavaScript. Umieszcza odnośniki w swoich formularzach, które użytkownicy osadzają na swoich stronach (pod postacią widgetu). A to przecież miało być “znienawidzone” i karane przez Google. I tutaj, dla potwierdzenia tej informacji, ktoś oznaczył Muellera.
Mueller wyjaśnił, że z jednej strony, owszem takie “widgetowe” linki faktycznie są wbrew wytycznym, ale z drugiej strony, rozpoznanie ich jest dla algorytmów Google dziecinnie proste. “To ciągle linki, można je policzyć, ale to nie znaczy, że mają jakąkolwiek wartość.” - napisał.
W tej kwestii nie mam za wiele do dodania, bo sama strategia pozyskiwania linków w taki sposób jest dość mocno ograniczona. Jeśli już ktoś mógłby chcieć ją zastosować, to właśnie firmy oferujące rozwiązania do implementacji na stronach internetowych, jak właśnie formularze kontaktowe czy inne elementy interaktywne (w tym np. wtyczki WordPressa). Gdybyście jednak mieli taki plan, Mueller mówi wprost: szkoda czasu - i ja się z tym w 100% zgadzam.
Dodatkowo Mueller sprostował jeszcze w dalszym Tweecie: takie linki są uznawane za nienaturalne i staramy się (w Google) je algorytmicznie ignorować. Możemy też podjąć działania ręczne (nałożyć kary*) w związku z takimi linkami, ale nie traktowałbym takiego schematu linkowania jako “szkodliwy” dla strony.
Wniosek jest jeden, jak napisałem wyżej: na takie linkowanie po prostu szkoda wysiłku, bo Google i tak to zignoruje. Jednak, mimo wszystko, przy wdrażaniu jakichś gotowych widgetów na stronie przyglądnąłbym się temu, czy nie wychodzą z nich jakieś dziwne linki. Wiadomo, lepiej dmuchać na zimne.
Googlebot przestaje indeksować po znalezieniu linku?
Tutaj mamy ciekawy przykład nieprawidłowego zrozumienia tego, jak działa Googlebot. Użytkownik Twittera pyta, czy dodanie wychodzącego linku zewnętrznego dofollow na jego stronie nie sprawi, że “Googlebot opuści jego stronę i podąży za tym linkiem”.
Mueller odpowiada: Googlebot patrzy na linki na stronie i może użyć ich do ustalenia, jakie inne strony crawlować. Nie “opuszcza” jednak strony, zawsze skanuje tylko jedną witrynę na raz.
Ten wpis nie odnosi się do samego linkowania, ale pomyślałem, że umieszczę go tutaj, bo jakby nie patrzeć, wyjaśnia techniczne podstawy działania odnośników w kontekście wyszukiwarek. Często pisze się i mówi o “podążaniu” botów internetowych za linkami, a to (choć dla wielu oczywiste) może być mylące.
Dosłowne podążanie dotyczy linków wewnętrznych. Googleboty pobierają i skanują zawartość całych indywidualnych adresów, a następnie przechodzą do kolejnych w obrębie tej samej domeny (podążają za linkami wewnętrznymi).
Linki zewnętrzne działają trochę inaczej. Upraszczając, robot, który je znajdzie, dodaje je do “listy zadań” i odwiedza później, po zakończeniu zaplanowanego skanowania linkującej domeny. To “później” jest tutaj oczywiście bardziej dla wyjaśnienia rozdzielności procesów. W rzeczywistości całość może dziać się i równolegle (Googlebot nie jest jednym botem, to wiele instancji).
Jak Google traktuje linki z parametrami UTM?
Tutaj pytanie dotyczyło tego, czy parametry UTM w linkach sprawiają, że Google traktuje te linki jakoś inaczej. Mueller odpowiedział dosłownie w dwóch zdaniach, linki z UTM-ami to po prostu linki, definitywnie nie są uznawane za płatne.
Tutaj jednak, mimo wszystko, oznaczałbym linki z UTM-ami (z wszelkich kampanii czy mailingu) jako nofollow. No bo okej, może i teraz takie linki nie są uznawane za płatne, ale czy nie zmieni się to w przyszłości? Ponownie: lepiej nie ryzykować.
UTM-y są czymś, co definiujemy i tworzymy sami. Nikt raczej nie odniesie się więc naturalnie do naszej strony z UTM-em (musiałby to z nami uzgodnić, a to = treść sponsorowana, promocja lub kupiony link).
Wiadome więc, że jeśli link ma te parametry, to zamieściliśmy go sami, w celach promocyjnych, lub właśnie: komuś za to zapłaciliśmy. Tak czy inaczej, jest to więc nienaturalny backlink, w dodatku szczególnie łatwy do wyśledzenia.
Google nie zlicza linków na poziomie domen
Użytkownik Twittera zapytał, czy pozyskanie odnośników nofollow z 2500 odsyłających domen będzie miało jakiś wpływ na autorytet domeny, jeśli ta ma już linki dofollow pochodzące z 1000 indywidualnych domen. Odpowiedź na pytanie: nie, Google nie uwzględnia linków na poziomie domen.
Wniosek jest tutaj prosty: nie ma żadnej “sumującej się” mocy wszystkich linków przychodzących do danej domeny. Każda podstrona i każdy odwołujący się do niej odnośnik są traktowane indywidualnie. Nie ma tu żadnego sumarycznego przełożenia na cały serwis.
Widać to świetnie po sytuacjach, w których domena traci część linków (a przez to spadają też jej zewnętrzne wskaźniki, takie jak domain authority). Bardzo często wówczas, mimo gigantycznego spadku wskaźnika, kompletnie nic nie zmienia się w realnej widoczności i pozycjach.
Miejsce linku wewnętrznego na stronie nie ma znaczenia
W tym wypadku drobny wyjątek. Tweet nie pochodzi od Muellera, ale John jest w nim cytowany, zgodnie z tym co powiedział w trakcie English SEO office-hours. Zgodnie z wypowiedzią: miejsce linku wewnętrznego na stronie nie ma żadnego znaczenia.
Google używa linków wewnętrznych w dwóch celach. Pierwszy to zrozumieć kontekst i powiązania tematyczne treści, a drugi - crawlowanie (jw. Googlebot podąża za linkami). Dla tych dwóch celów miejsce linku nie ma żadnego znaczenia.
Co mogę tutaj dodać? Na pewno to, że w linkach wewnętrznych kluczowe znaczenie ma dobrze dopasowany anchor text. Z kolei umiejscowienie odnośników na stronie jest bardzo istotne w przypadku linków zewnętrznych.
W sumie, skoro mamy już na tapecie linkowanie wewnętrzne, to napomnę jeszcze, że miejsce odnośników może być tu istotne, ale tylko pod kątem użytkowników i użyteczności strony.
Niestandardowe kodowanie linków nawigacji fasetowej
Cudowny śródtytuł, prawda? No ale do rzeczy, kolejna historyjka. Użytkowniczka Tweetera, opowiada, że czytała artykuł Google z najgorszymi przykładami rozwiązania nawigacji fasetowej pod kątem wyszukiwarki z 2014 i pyta, czy Google dalej nie radzi sobie z rozumieniem niestandardowego kodowania parametrów w URL-ach.
Mueller potwierdza: “Yep (tak), takie rozwiązanie to ciągle zły pomysł”.
Nawigacja fasetowa jest świetna dla użytkowników, którzy mogą dzięki niej łatwo filtrować np. produkty w sklepach internetowych. Niestety, co genialne dla użytkownika, nie zawsze dobre dla SEO, i tak też jest w tym przypadku. Jeśli już je stosujemy i chcemy uniknąć problemów, najlepiej jest trzymać się przy tym kodowania standardowego.
Ciekawostka: jeden z wniosków z Search Central Vitrual UNConference 2022 (panele dyskusyjne branży wyszukiwania organizowane przez Google) brzmiał “nawigacje fasetowe w kontekście indeksowania są nadal jednym z największych technicznych wyzwań w SEO E-commerce”.
“Toksyczne” linki? Ignoruj!
W trakcie audytowania swojej strony użytkownik Twittera odkrył, że posiada sporo automatycznie wygenerowanych linków przychodzących z atrybutami nofollow, które zwiększają “toxic score” jego serwisu w narzędziach zewnętrznych. W związku z tym pyta, czy powinien zrzec się takich linków przez funkcję disavow.
Mueller odpowiada, podobnie zresztą, jak w pierwszym Tweecie, który analizowałem w tym artykule, że powinien to (te linki) po prostu zignorować. Zaznacza też, że niektóre narzędzia tworzą sobie założenia nt. Google, które po prostu nie są prawdziwe (co odnosi się do wspomnianego “toxic score”).
Osobiście, nie zmieniam zdania i tak jak na początku tego tekstu, polecałbym jednak takich linków się zrzec (przezorny zawsze ubezpieczony…).
Podpinam się jednak też przy tym pod wypowiedź Muellera: nie ma co ufać na ślepo zewnętrznym wskaźnikom. Jedyny sposób na realne sprawdzenie, czy coś wpływa na widoczność / pozycję, czy nie, to samodzielne testy i obserwacje.
Nofollow, UGC i Sponsored praktycznie bez różnicy
Użytkowniczka oznaczająca Johna w Tweecie pisze: “Po godzinach bezowocnego szukania, mam do Ciebie pytanie. Backlink z parametrem nofollow jest lepszy, równy czy gorszy od backlinka z paramterem UGC lub Sponsored?”. Mueller odpowiada: w kategoriach “wartości SEO”, dla strony docelowej praktycznie nie ma żadnej różnicy.
Wniosek: parametry UGC i Sponsored w linkach działają identycznie jak nofollow. Oficjalnie Google zaleca ich stosowanie w celach rozwojowych, kolejno dla linków z treści generowanych przez użytkowników i treści sponsorowanych.
Obecnie traktuje je tak samo (jako wskazówki, by nie śledzić linku), ale w przyszłości może się to zmienić. Z tego powodu, jeśli chcecie, żeby dany link nie był śledzony, osobiście polecam stosować klasycznie nofollow.
Ilość linków nie ma znaczenia
Tutaj pytanie do Muellera dotyczy różnych ilości linków pomiędzy raportem GSC na stronie i tym samym raportem wyeksportowanym do pliku CSV. Mueller omija pytanie faktem nadrzędnym.
Odpowiada, że w momencie w którym strona ma więcej niż kilka linków zewnętrznych, dokładne zmierzenie ich liczby jest niemożliwe, nawet w teorii. Pisze też, że nie warto skupiać się na liczbie linków, gdyż nie jest to już metryka w żaden sposób użyteczna.
Tutaj potwierdza się jedynie to, o czym doskonale wszyscy wiedzieliśmy (a nawet pisaliśmy wielokrotnie: na blogu i w naszym kursie SEO Samodzielni). Ilość linków nie ma już absolutnie żadnego znaczenia, liczy się jakość.
Google nie wymaga linków zewnętrznych
Krótkie pytanie i jeszcze krótsza odpowiedź. Użytkownik Twittera pyta, czy w kontekście SEO, linkowanie zewnętrzne jest obowiązkowe do budowania pozycji na słowa kluczowe. John kwituje jednym słowem: nie.
Tutaj nasuwa się wniosek, którym kierujemy się w Top Online, idealny zresztą na zakończenie tego tekstu. Linki zewnętrzne nie są już niezbędne, najważniejsza w SEO jest obecnie optymalizacja i rozbudowa serwisu. Przydają się, ale da się skutecznie pozycjonować i bez nich.
Czy te informacje są wiarygodne?
Jakkolwiek różnie odbieraną postacią nie byłby John Mueller, ciągle jest to jedna z najważniejszych i zdecydowanie najaktywniejsza w sieci osoba w kwestii bieżącego kontaktu branży SEO z Google.
Moim zdaniem większość jego wypowiedzi jest jak najbardziej wiarygodna. Trzeba tylko pamiętać, że John nie jest specjalistą SEO, dlatego jego porady nie zawsze przekładają się idealnie na praktykę pozycjonowania. No i sprawa czysto prozaiczna: jest człowiekiem, ma więc prawo czasem się zwyczajnie pomylić.
Takie sytuacje zdarzały się dawniej, np. w trakcie SEO office-hours, gdzie John odpowiadał na pytania na żywo. Jeden z takich błędów, sprostowany później na Twitterze, opisaliśmy nawet kiedyś w naszych wiadomościach branżowych (SEO News #12 - Product Review globalnie).
Gdyby zejść głębiej w poszukiwaniu źródeł poszczególnych informacji, okazałoby się zapewne, że to, co Mueller wypisuje na Twitterze, w większości pokrywa się z oficjalną dokumentacją. Od czasu do czasu przemyca jednak coś, co z wytycznych bezpośrednio nie wynika.
Mimo to zdecydowana większość z tych informacji to po prostu fajne, drobne kawałeczki wiedzy. Nawet jeśli obecne w dokumentacji, to często zwyczajnie trudne do odnalezienia czy właściwego zinterpretowania. Idealne dla tych, którzy chcą drążyć głębiej, działać sprytniej i w efekcie: robić lepsze SEO.
Reasumując
Na koniec, w ramach podsumowania, mam dla Ciebie jeszcze szybkie zestawienie najważniejszych faktów, które udało mi się wyciągnąć przez cały ten artykuł:
- Algorytmy Google potrafią bezproblemowo rozpoznawać spamowe linki, ale i tak zawsze bezpieczniej jest wykluczyć je w GSC.
- Google jak najbardziej bierze pod uwagę linki przychodzące z różnych adresów IP.
- Backlinki przychodzące z obcojęzycznych stron o podobnej tematyce nie szkodzą, ale też nieszczególnie pomagają.
- W większości przypadków Google nadal przestrzega oznaczenia rel=nofollow na linkach.
- Jeśli chcesz, żeby Google znalazł Twój adres, dodaj do niego link wewnętrzny na zindeksowanej stronie.
- Skuteczność próśb o zaindeksowanie w Google Search Console to jeden wielki pytajnik, ale i tak lepiej próbować niż nie.
- Przy wdrażaniu widgetów na stronie warto sprawdzić, czy nie generują one jakichś linków zewnętrznych.
- To, że Googlebot "podąża za linkami" nie znaczy, że opuszcza stronę po znalezieniu odnośnika.
- Google nie traktuje linków z UTM-ami za płatne, ale i tak oznaczałbym je jako nofollow.
- Każdy podstrona i każdy przychodzący do niej odnośnik są traktowane indywidualnie, Google nie liczy linków na poziomie domeny.
- Miejsce linka wewnętrznego na stronie nie ma znaczenia (liczy się tylko przy linkach zewnętrznych).
- Google nadal nie radzi sobie z niestandardowym kodowaniem linków w nawigacji fasetowej.
- Parametry UGC i Sponsored działają identycznie jak parametr nofollow.
- Ilość linków nie ma już absolutnie żadnego znaczenia.
- Linki zewnętrzne nie są już niezbędne, najważniejsza w SEO jest optymalizacja i rozbudowa serwisu.