Korzystanie z narzędzi AI do pisania tekstów pod wytyczne Google brzmi dla Ciebie jak prosta droga do katastrofy i spadków pozycji w wyszukiwarce? Dzisiaj udowodnię, że wcale tak nie musi być, a ChatGPT czy Claude mogą realnie pomóc w tworzeniu contentu E-E-A-T. Sprawdź, jak ja podchodzę do tego procesu.
- Tworzenie treści zgodnych z E-E-A-T przy pomocy AI – czy to w ogóle możliwe?
- Zaczynam od człowieka, nie od promptu
- Prosty prompt, niezwykłe rezultaty
- Dodaję własne doświadczenie i głos eksperta
- Weryfikuję fakty i linkuję do źródeł
- Personalizuję treść dla konkretnego odbiorcy
- AI + E-E-A-T = duet, nie konflikt
- Podsumowanie w punktach
Tworzenie treści zgodnych z E-E-A-T przy pomocy AI – czy to w ogóle możliwe?
Czy da się tworzyć treści z AI, które brzmią naturalnie i spełniają zasady E-E-A-T? Oczywiście, że tak… ale to wcale nie jest tak proste i zero-jedynkowe. Gdyby było, nie powstałby ten tekst. ;)
Problem polega na tym, że 90% treści, które widzę na co dzień, koncentruje się na powierzchownych aspektach. Ludzie myślą, że dodadzą do treści wstawki w stylu „no więc”, lub „szczerze mówiąc” i voilà – mamy ludzki pierwiastek, którego nam brakowało.
Niestety muszę ochłodzić entuzjazm – to nie wystarczy.
Można tworzyć treści z pomocą AI, które będą eksperckie, wiarygodne i zbudują zaufanie odbiorców – ale tylko wtedy, gdy traktujesz AI jako pomocnika, a nie kogoś, kto wykona za Ciebie całą robotę.
Poniżej zobaczysz krok po kroku, jak korzystam ze sztucznej inteligencji w procesie tworzenia treści pod pozycjonowanie i jednocześnie zgodnych z wytycznymi Google E-E-A-T: Experience, Expertise, Authoritativeness, Trustworthiness.
Zaczynam od człowieka, nie od promptu
„Napisz artykuł na temat X” – to chyba najczęściej powtarzany błąd przez ludzi korzystających z AI.
To tak jakbyś poprosił obcą osobę, żeby stworzyła prezentację o historii Polski – skąd ma wiedzieć, w jaki sposób ma być zrobiona i do kogo jest kierowana? Czy ma zawierać krótkie punktowe hasła czy wyczerpujące definicje napisane fachowym językiem? No właśnie.
Dokładnie tak samo działa AI. Bez odpowiedniego kontekstu oraz doprecyzowania grupy docelowej będzie zwyczajnie wypluwał głupoty.
Z tego powodu zawsze zaczynam od dobrego poznania czytelnika, do którego kieruję artykuł. Dopiero później tworzę prompt, który wykorzystam do stworzenia struktury tekstu.
AI to dla mnie asystent (i będę to podkreślał wielokrotnie!) – ****dlatego proszę go, aby pomógł mi w znalezieniu odpowiedzi na pytania:
- Jakie doświadczenia ma mój odbiorca z produktem lub usługą?
- Z jakimi problemami się mierzy?
- Jakie pytania najczęściej zadaje?
Dla mnie to kluczowy punkt, którego nigdy nie pomijam. Wiem, że to użytkownicy czytają treści, a algorytmy wyszukiwarek tylko je pozycjonują – nigdy odwrotnie.
AI pomaga mi zebrać wstępne dane, zainspirować się lub stworzyć zarys tekstu. Ale cały proces zaczynam od zrozumienia ludzi, a nie od uruchomienia narzędzia.
Buduję strukturę treści z pomocą AI
Jeśli miałbym wskazać miejsce, gdzie AI naprawdę błyszczy, to byłoby to właśnie planowanie. Dzięki sztucznej inteligencji nie marnuję już godzin na wpatrywanie się w pusty dokument i zastanawianie się, od czego by tu zacząć.
Zamiast pisać „na czuja”, proszę AI o pomoc w generowaniu:
- konspektu;
- tytułów alternatywnych;
- listy potencjalnych sekcji;
- krótkiego opisu każdej sekcji;
- linków do potencjalnych źródeł, na których mogę się wzorować.
Taki sposób pracy pozwala mi zaoszczędzić 2–3 godziny, które kiedyś poświęcałem na research i układanie myśli. Zamiast tego skupiam się na tym, co najważniejsze – pisaniu.
To ja wybieram kierunek, ton i kontekst. To ode mnie zależy charakter tekstu. AI pomaga mi wystartować, ale nigdy nie przejmuje kontroli.
Mając taki arsenał, mogę przejść do „mięsa” – czyli do faktycznego tworzenia treści.
Prosty prompt, niezwykłe rezultaty
Poniżej podrzucam Wam mój prompt, z którego korzystam regularnie do tworzenia wysokiej jakości artykułów – zgodnych z wymogami Google.
“Zachowuj się jak profesjonalny copywriter SEO z 20-letnim doświadczeniem, który świetnie rozumie [grupa docelowa]. Będziesz tworzył konspekt artykułu zgodny z zasadami E-E-A-T. Pamiętaj, że ma on odpowiadać na konkretne pytania grupy docelowej, a także prowadzić do rozwiązania problemu. Uwzględnij punkty, w których mogę dodać własne doświadczenia, dane lub ekspertyzy.
Stwórz konspekt na temat: [temat artykułu/słowo kluczowe].”
Sprawdźmy to na konkretnym przykładzie:


Jak widać, Claude jest w tym cholernie dobry.
Przygotował mi strukturę artykułu, zasugerował, co powinienem zrobić, żeby spełnić wymogi EEAT i podpowiedział potencjalne pytania grupy docelowej. Petarda.
A jak mógłby wyglądać ten sam tekst, gdyby mój prompt ograniczył się do jednego krótkiego zdania w stylu „Napisz mi tekst…”?
Różnicę widać gołym okiem.

Co tu się stało?
Zauważcie, że w pierwszym, bardziej rozbudowanym prompcie użyłem hasła „konspekt”. Nie chciałem gotowca, a szkielet artykułu, który samodzielnie wypełnię treścią, doświadczeniami oraz przemyśleniami.
Poza tym napisałem, z jakiej perspektywy ma być napisany tekst (copywriter SEO z doświadczeniem), że powinien oferować rozwiązanie problemu i odpowiedzi na pytania czytelników.
Z jednozdaniowego promptu zrobiła się całkiem rozbudowana instrukcja – ale uważam, że warto się tutaj trochę wysilić, bo efekty są tego warte.

Dodaję własne doświadczenie i głos eksperta
Ile razy dziennie trafiasz na teksty klepane stricte pod SEO, które brzmią, jakby napisała je ta sama osoba? Takie, których nie pamiętasz już po pięciu minutach?
Prawdopodobnie zabrakło w nich własnego doświadczenia – głosu eksperta, który oprócz suchych informacji dodaje tekstowi osobistego sznytu. Nadaje mu tak potrzebnej autentyczności.
Przez ostatnie 3 lata przeanalizowałem setki artykułów i widzę, jak wiele firm (powiedziałbym, że z dobre 90%) powtarza ten sam błąd. Wrzucają wygenerowany tekst, czasem dodają emoji (błagam, nie róbcie tego) i publikują na zasdzie kopiuj/wklej.
Czasem jeszcze przepuszczą to przez inny generator, który ma działać jak korektor treści. Efekt? Tekst technicznie poprawny, ale zupełnie nijaki.
A przecież zasady E-E-A-T wyraźnie mówią o Experience i Expertise – czyli o tym, co można przekazać tylko osobiście. Google [nagradza treści wysokiej jakości, oryginalne i użyteczne](https://developers.google.com/search/blog/2023/02/google-search-and-ai-content?hl=pl#rewarding-high-quality-content,-however-it-is-produced), co wiadomo nie od dzisiaj. Mając powyższe wskazówki od samego wujka Google’a, możemy skupić się na tym, żeby tekst był unikalny, merytoryczny i przekazywał naszą wiedzę i doświadczenie.
Dlatego po wygenerowaniu szkicu robię kilka rzeczy:
- wplatam własne case studies, obserwacje i refleksje;
- cytuję zaufane źródła;
- upewniam się, że tekst brzmi jak ja.
Zamiast pisać „Badania pokazują, że…”, wolę napisać: „Podczas ostatniej kampanii dla klienta X zauważyłem, że…”.
Różnica? Pierwszą wersję mógł napisać każdy. Drugą – tylko ja. I to właśnie czyni tekst wartościowym.
AI pomaga mi zorganizować treść, ale to mój głos nadaje jej autentyczności.

Samo Google podsuwa nam najlepsze rozwiązania na tacy, więc zdecydowanie warto z tego korzystać.
Weryfikuję fakty i linkuję do źródeł
Psst… Chcesz poznać sekret, o którym mało kto mówi? Tak? To posłuchaj.
AI zmyśla. Nie zawsze, ale wciąż zdarza mu się to robić.
Nie wynika to ze złej woli dużych modeli językowych – po prostu czasami dopowiadają sobie dane, żeby dopasować je do kontekstu. Do dzisiaj można natknąć się na artykuły powołujące się na badania, które nigdy nie zostały wykonane – np. z branży medycznej.

Zasada Trustworthiness, czyli wiarygodności, nie sprowadza się tylko do tonu tekstu – dotyczy też zawartych w nim faktów.
Dlatego zawsze:
- weryfikuję i porównuję każde twierdzenie z zewnętrznymi źródłami;
- dodaję linki do badań, raportów, stron instytucji;
- sprawdzam aktualność statystyk i dat.
AI nie jest nieomylnym źródłem wiedzy na każdy temat – to tylko narzędzie. Odpowiedzialność za treść spoczywa wyłącznie na mnie.
Google to widzi i docenia, gdy autorzy naprawdę weryfikują to, co publikują.
Personalizuję treść dla konkretnego odbiorcy
AI umie pisać merytoryczne teksty, pełne wiedzy i trafnej treści. Jest jednak coś, czego (jeszcze) nie potrafi robić zbyt dobrze.
Nie rozumie kontekstu kulturowego, branżowego i lokalnego. Nie wie, o czym rozmawiają Twoi klienci w grupie na Facebooku czy na forach.
A zgodnie z E-E-A-T autorytet (Authority) buduje się przez kontekst i użyteczność.
Dlatego każdą treść dopasowuję do:
- mojej grupy docelowej;
- lokalnych realiów;
- aktualnych wydarzeń lub trendów w branży;
- języka, którym posługują się docelowi odbiorcy treści.
Przykład?
Ten sam artykuł o budowaniu marki eksperckiej będzie wyglądał zupełnie inaczej dla firmy budowlanej, a inaczej dla marki sprzedającej akcesoria dla wędkarzy.
AI może pomóc stworzyć bazę, ale personalizacja to moja rola. To ja wiem, co naprawdę „siedzi w głowie” mojej grupy. I to ja muszę znaleźć język, który do niej trafi.
Bez tej personalizacji Twoje treści będą brzmiały jak wszystkie inne teksty w internecie. Nudne, bez duszy, po prostu przeciętne.
AI + E-E-A-T = duet, nie konflikt
Nie obawiam się używać AI w tworzeniu treści – bo robię to świadomie i z głową.
Sztuczną inteligencję traktuję jako:
- akcelerator procesu;
- asystenta w tworzeniu struktury;
- narzędzie do porządkowania myśli.
Ale nigdy nie zapominam, że to ja jestem autorem, a nie algorytm. To moje doświadczenie i dbałość o szczegóły budują E-E-A-T – AI tylko ułatwia mi drogę i oszczędza czas.
W ten sposób buduję nie tylko widoczność, ale i zaufanie do marki.
Różnica między treścią „napisaną przez AI" a treścią „wspomaganą przez AI" jest ogromna. Pierwsza brzmi jak kopia innych kopii. Druga – jak Ty.
Zresztą… kto zna Twoją branżę lepiej niż Ty sam?
Na koniec zostawiam pytanie, na które warto sobie szczerze odpowiedzieć: Czy Twoje treści odzwierciedlają Twoją wiedzę i doświadczenie, czy może przypominają teksty z generatora?
Według mnie w erze AI nie wygrywają osoby, którzy piszą maszynowo 100 artykułów dziennie, ale ci, którzy łączą technologię z autentycznym głosem marki i rzetelną, indywidualną ekspertyzą.
Podsumowanie w punktach
- Pisanie wartościowych treści z pomocą sztucznej inteligencji jest możliwe, ale tylko wtedy, gdy to Ty trzymasz stery i traktujesz narzędzia AI jako swoich asystentów.
- AI pozwala mi błyskawicznie zbudować wstępny zarys tekstu i oszczędzić czas na planowaniu, ale to ja decyduję o kierunku, tonie i celu artykułu.
- Nie proszę AI o gotowca – raczej o szkielet, który uzupełniam potem swoją wiedzą i unikalnym spojrzeniem.
- To nie AI sprawia, że treść jest ekspercka, tylko moje przykłady, case studies i język, którego nikt inny nie skopiuje.
- Zaufanie buduje się na faktach, więc każdy cytat, liczbę czy raport weryfikuję samodzielnie – AI cały czas potrafi zmyślać.
- Treść bez znajomości kontekstu i języka odbiorcy to tylko ładnie sformatowana wydmuszka, dlatego zawsze piszę z myślą o konkretnych odbiorcach.
- Nie traktuję AI jak zagrożenia – to po prostu kolejne narzędzie, które przyspiesza pracę, ale nie zastąpi mojej wiedzy ani doświadczenia.