Zastanawiasz się, czy warto wrócić do biura? A może na odwrót, chcesz przejść na home office? Przez ponad dwa lata pracowałam niemal w 100% zdalnie. Teraz od listopada pracuję z biura Top Online. I wcale tego nie planowałam. Czy przejście na pracę stacjonarną było słuszną decyzją? Oto moje wnioski!
Spis treści:
- Pamiętaj: to tylko moja historia!
- Jak wyglądał mój home office
- Domowa walka z wiatrakami
- Zmiana pracy
- Open space a praca w skupieniu
- Jak zmienił się mój typowy dzień pracy
- Korzyści ze zmiany
- Podsumowując w paru zdaniach
Pamiętaj: to tylko moja historia!
Żeby od razu wyprzedzić ewentualne nieporozumienia: nie chcę tu rozstrzygać, który tryb pracy jest bardziej efektywny, zdrowszy, etc. Na to składa się zbyt wiele czynników, z czego na znaczną część nie mamy większego wpływu. Opowiem za to, jak wygląda to u mnie.
Na początek muszę jednak podkreślić, że jestem osobą, która bardzo rzetelnie podchodzi do swoich obowiązków.
Zależy mi i zawsze się przykładam – to taki mój „stan domyślny”, status quo. Bez wątpienia wpływa to na to, jak ja podchodzę do mojej pracy, ale i na to, jak ona wpływa na mnie. U Ciebie może być inaczej – dlatego polecam przefiltrować mój tekst przez własne doświadczenia. :)
Tyle wstępu, zaczynajmy!
Jak wyglądał mój home office
Jeśli miałabym wskazać największe plusy pracy zdalnej, to byłyby to dla mnie zdecydowanie częstsze wizyty w domu rodzinnym, możliwość pracowania z zagranicy i brak konieczności porannego „ogarniania się”.
Home office ma sporo zalet, ale oprócz tych korzyści muszę przedstawić też inne spojrzenie.
Wyobraź sobie… niewielka kawalerka, dwa biurka i dwie osoby pracujące zdalnie w tym samym pomieszczeniu. Brzmi spoko? Założę się, że każdemu, kto pracował lub pracuje z domu, zapaliła się już czerwona lampka.
W praktyce wyglądało to tak, że tuż po przebudzeniu włączałam komputer.
Dnia nie zaczynałam od przywitania się z kimś, tylko od przeglądania listy zadań.
I choć miałam spotkania online z zespołem i dostęp do komunikatora, nie zastępowało mi to kontaktu z drugą osobą w tzw. realu.
Jeśli w Twojej głowie pojawiła się myśl, że przecież to świetna opcja dla introwertyka – to uwierz, mam wiele introwertycznych cech, ale na dłuższą metę praca zdalna nawet i mi zaczęła doskwierać.
Przy obecnych warunkach praca zdalna jest dla mnie w porządku tylko przez jakiś czas lub okazjonalnie.
Czy w innych warunkach (np. przy większym mieszkaniu) byłoby inaczej? Możliwe! Dlatego jeszcze raz chcę podkreślić, że piszę to z mojej perspektywy. Z punktu widzenia osoby o danym charakterze, przyzwyczajeniach i mieszkającej na niewielkim metrażu.
Domowa walka z wiatrakami
W tym samym pomieszczeniu ja, osoba między innymi zlecająca i sprawdzająca teksty i mój narzeczony – programista.
Ja, która do skupienia potrzebuje ciszy, bo inaczej gubi myśli i nie wie, o czym czyta. On – człowiek, którego definiuje stwierdzenie „jestem na call’u”.
Ja, która codziennie przebija się systematycznie przez wiele tekstów linijka po linijce… i on, którego kalendarz pęka w szwach od spotkań online.
Czasem miałam ochotę walić głową w ścianę.
Wiadomo, sytuacje w pracy bywają różne. Czasem pojawiają się problemy, a gdy ich ilość się nawarstwia, to może pojawiać się frustracja.
Gdy pracujesz w domu, to nawet mając wsparcie od zespołu i tak ostatecznie zostajesz z wyzwaniami we własnych czterech ścianach. Nie widzisz, że inni też napotykają trudności. Jesteś tylko ty, mieszkanie i praca.
Ale dość o tym. Padła decyzja. Zmieniałam pracę.
Zmiana pracy
Wnioski, o których pisałam wyżej, wyciągnęłam dopiero po czasie. Wtedy raczej nie chciałam rezygnować z home office, nie chciałam tracić swobody, do której już przywykłam. Po prostu nastawiłam się na to, by spróbować sił gdzie indziej.
Przeglądając oferty, nastawiałam się na pracę zdalną lub hybrydową. Jak zatem trafiłam do Top Online, zorientowanego na pracę w biurze? To proste: jest tu możliwość okazjonalnej pracy z domu – po prostu teraz prawie z niej nie korzystam. :D
A czy jestem zadowolona, że codziennie muszę wstać o konkretnej godzinie i iść do biura? Do tego jeszcze wrócę…
W każdym razie klamka zapadła. Od pięciu miesięcy pracuję już stacjonarnie, a dni przepracowane z domu mogę policzyć na palcach jednej ręki.
Open space a praca w skupieniu
Żeby nie było, pracowałam kiedyś w stacjonarnym biurze, ale na trochę innym stanowisku, niewymagającym aż tak uważnej pracy w skupieniu. Stąd na początku miałam trochę obaw. Przede wszystkim odnośnie do pracy z innymi w jednym pomieszczeniu.
Okazało się jednak, że zupełnie niepotrzebnie. Jest trochę rozpraszaczy, zdarzają się śmieszki, rozmowy przez telefon, gra radio… ale daję radę bez większych problemów.
Gdy chcę zagłuszyć jakąś piosenkę, czy kolegę z sąsiadującego biurka, to pod ręką mam zawsze słuchawki, z których mogę śmiało korzystać. Co prawda nie włączam ich, ale i tak spełniają swoją funkcję.
Spore znaczenie ma też to, że pracujemy w Top Online dość niezależnie. Każdy wie, za co jest odpowiedzialny i „robi swoje”. Nikt nie stoi nikomu nad głową, a spotkanie mamy tylko raz w tygodniu, bardzo rzeczowe zresztą, więc i krótkie.
Jak zmienił się mój typowy dzień pracy
Wstaję o 6:00. Za wcześnie? Taka pora wynika z mojej decyzji – po prostu wolę zaczynać i kończyć pracę wcześniej.
Krótka poranna rutyna i wychodzę do biura. Mogłabym podjechać kawałek tramwajem, ale zwykle tego nie robię. Nie mam daleko, więc wolę się przejść. Taki 20-minutowy spacer dodaje mi energii. Mogę włączyć sobie podcast albo wyciszyć się przed dniem pracy.
W biurze jestem pierwsza, więc zanim ktoś przyjdzie, sprawdzam maile i wiem, na czym danego dnia powinnam się skupić. Mam więc (w mojej opinii) całkiem zdrową rutynę, czego w zasadzie nie byłam w stanie osiągnąć przy pracy zdalnej.
W międzyczasie dołączają kolejni specjaliści. Choć każdy zajmuje się swoimi sprawami, to co jakiś czas ktoś zażartuje, podzieli się sukcesem swoim/klienta, czy też jakąś trudnością, albo o coś zapyta. W końcu jesteśmy jedną ekipą.
Przerwa na lunch. Często dołączam do Karoliny, Krysi i Huberta. Nawet nie wiecie, ile radości może sprawić taki wspólny posiłek.
Pracując zdalnie, nie miałam żadnego punktu odniesienia pod postacią koleżanek i kolegów z pracy czy „ustawowej” przerwy. Miałam poczucie ciągłego natłoku obowiązków. Zwykle ciężko było mi więc znaleźć chwilę, aby na spokojnie zjeść. Teraz przerwa to świętość. :D
Wybija 15:00 – zbieram się do domu. Nie w popłochu, bo często jeszcze zagaduję do innych, ale 15 = koniec pracy.
I to też nie zawsze było dla mnie oczywiste, bo pracując z mieszkania, pozwalałam sobie na dłuższe godziny. Miałam wrażenie, że zrobiłam za mało, że mam wyjątkowo dużo do zrobienia – jednym zdaniem: ciężej było się odciąć.
No i wracam do domu. Oczywiście spacerkiem, z muzyką w słuchawkach i z „lekkością”, bo nie zabieram pracy ze sobą. Pracę zostawiam w pracy (tak samo zresztą jak służbowy telefon!), chociaż przyznaję, w czasie prywatnym też zdarza mi się myśleć o pracy – tak już mam.
Korzyści ze zmiany
Czy jestem zadowolona z takiego obrotu spraw i czy nie żałuję zmiany pracy na stacjonarną? Jak już pewnie wywnioskowaliście, jestem wręcz wdzięczna, że nie podjęłam znowu home office.
Mam więcej ruchu, kontaktu z ludźmi i co dla mnie bardzo istotne… o wiele mniej się stresuję.
Oczywiście możliwość pracy z domu dalej jest dla mnie ważna. Doceniam ją, szczególnie gdy nie jestem w najlepszej formie. Mimo to nie wróciłabym zbyt chętnie do pracy w pełni zdalnej.
Wkrótce przeprowadzę się do większego mieszkania i będę mieć dalej do biura. Nie wyobrażam sobie jednak, że miałabym znów zamknąć się w czterech ścianach. Nie zrobię sobie już tego. :)
Jeśli rozważasz zmianę trybu pracy i obawiasz się, że nie poradzisz sobie w formie zdalnej czy stacjonarnej, to koniecznie daj sobie szansę. Nigdy nie dowiesz się, jak to jest, dopóki nie spróbujesz. Ta decyzja nie musi być przecież na całe życie.
Podsumowując w paru zdaniach:
- Przez ponad dwa lata pracowałam niemal w 100% zdalnie.
- A, jako że jestem osobą, która zawsze przykłada się do swoich obowiązków, było to dla mnie trudne.
- Sprawy nie ułatwiało też to, że zdalnie pracuje i mój narzeczony, a mieszkamy w małej kawalerce.
- Mimo wszystko home office dawał mi mnóstwo swobody, przez co nie chciałam całkowicie z niego rezygnować.
- Wiedziałam, że Top Online jest nastawione na pracę stacjonarną i zdecydowałam się na taki tryb.
- Okazało się, że stacjonarna obecność w biurze kompletnie odmieniła moją codzienność.
- Pracując stacjonarnie mam bezpośredni kontakt z ludźmi, którego brakowało mi mimo mojej introwertycznej natury.
- Mam też bezpośrednie wsparcie, podczas gdy pracując z domu, z wieloma wyzwaniami zostawałam sama.
- W Top Online wyrobiłam sobie również zdrową rutynę, o co ciężko było wcześniej.
- No i co najważniejsze: z biura nie zabieram pracy ze sobą, więc w efekcie mam na co dzień o wiele mniej stresu.