Jak robimy dobry marketing, dzięki któremu klienci trafiają do nas „sami”? W skrócie: jesteśmy autentyczni. A dokładniej? O tym w artykule :)
Spis treści:
Jak to się zaczęło
W 2019 roku zwiększyliśmy bardzo mocno jakość usług i ułożyliśmy plan rozwoju na lata. Nasza sprzedaż bazowała jednak wtedy na aktywnym pozyskiwaniu klienta, a komunikacja marki nie wyróżniała się niczym od konkurencji. Często była nawet gorsza.
Chciałem to zmienić, dlatego wówczas, 5 lat temu, stwierdziłem, że jesteśmy gotowi na lepszy marketing.
Chciałem trafiać do coraz większych firm, a właściwie sprawić, że to one same będą zwracały się do nas po ofertę.
Wiedziałem, że to bardzo ambitne, ale czułem też, że całkiem możliwe.
A jak bardzo ambitne? Tak, że nikt w naszej firmie nie wierzył wtedy, że to może się udać.
Nikt nie wierzył w to, że możemy być firmą, taką, jak teraz jesteśmy, czyli jedną z najlepszych agencji SEO w Polsce, która:
- jest transparentna,
- jest zautomatyzowana,
- jest dochodowa,
- praktycznie nie ma niezadowolonych klientów,
- nie ma problemów z płynnością finansową,
- pozyskuje leady „pasywnie” (leady spływają do nas bez aktywnego poszukiwania klienta, a coraz częściej ktoś mówi, że po prostu chce z nami współpracować),
- realizuje umowy według procesu, w sposób powtarzalny,
- działa przy tym bardzo skutecznie (pozycjonowanie dowozi wyniki),
- raportuje wszystko co najważniejsze dla klienta,
- świeci przykładem dla innych,
- ma swoją społeczność,
- no i w końcu: robi świetny marketing!
Początki były… trudne :)
O ile automatyzacją, układaniem realizacji, czy tworzących ją procesów zajmowałem się z dużymi sukcesami samodzielnie, o tyle poukładanie marketingu nie przyszło mi już tak łatwo.
Próbowałem wielu rzeczy, od samodzielnych zmian na stronie, przez różne próby rozwijania bloga, kampanie reklamowe, po prowadzenie social media.
Zatrudniłem nawet osobę, która miała „robić dobry marketing”.
Niektóre pomysły trochę „chwytały”, inne kompletnie nie, ale ogólnie rzecz biorąc, efekty dalej były słabe, a Top Online dalej nie rzucał się w oczy.
To, że nie ze wszystkim jestem w stanie uporać się sam, zrozumiałem dopiero po ponad roku prób.
Nie dało mi to jednak żadnego rozwiązania, a właściwie, zrozumiałem tylko (a może i aż?), że utknąłem w kropce.
Czas płynął, a presja narastała.
Przełom przyszedł dopiero na początku 2021 roku.
W tamtym czasie obserwowałem bardzo mocno poczynania kilku innych przedsiębiorców i firm. Jednym z nich był Franek Georgiew oraz jego Tigers (wtedy jeszcze Social Tigers). Można powiedzieć, że śledziłem i analizowałem wtedy każdy ich ruch.
W nowy rok Franek pokazał światu rebranding jego firmy. Projekt był strasznie charakterystyczny – odważne kolory, chińskie znaki, azjatyckie motywy, no i ten tygrys…
Natychmiast dowiedziałem się, jaka firma robiła ten rebranding i zgłosiłem się do nich z prośbą o wycenę.
Co najważniejsze, i być może Ci się przyda… uderzyłem do nich od razu z dokładnym problemem i potrzebami. Powiedziałem też, że im zaufamy, i że mogą zrobić coś odważnego.
Wyglądało to tak:
Problem: SEO trudno sobie wyobrazić, każdy posługuje się obrazkami stockowymi, a logo powiązane jest z rakietą albo czymś takim. Nie umieliśmy samodzielnie wymyślić czegoś unikalnego.
Potrzeby:
- stworzenie unikalnej, charakterystycznej komunikacji,
- rebranding strony,
- stworzenie dokumentacji na przyszłość - tak, żebyśmy potrafili kontynuować we właściwy sposób naszą komunikację.
Mail poszedł, minęło trochę czasu. W końcu dostaliśmy wycenę na kilkadziesiąt tysięcy. Powiedzieć, że wtedy taki wydatek był dla nas duży, to jak nie powiedzieć nic :)
Mimo wszystko namówiłem w końcu wspólnika na inwestycję.
Myślę, że dzisiaj tego nie żałuje… i będzie częściej korzystał z moich, wydawałoby się na pierwszy rzut oka, szalonych pomysłów :D
Słowo kluczowe: autentyczność
Rebranding Top Online opisywałem w artykule, którym go ogłosiliśmy.
To właśnie podczas przygotowywania tych zmian zdałem sobie sprawę, jak bardzo ważna w naszym dalszym funkcjonowaniu jest autentyczność.
Dotarło to do mnie, gdy odpowiadałem na setki pytań, które zadawała mi Dagmara (najlepsza na świecie osoba, jeżeli chodzi o tworzenie komunikacji, do dzisiaj mamy kontakt i ogromnie się cieszę, że to na nią wtedy trafiliśmy).
Rozmawiając z nią zrozumiałem, że przyczyną moich problemów z marketingiem był brak autentyczności.
Starałem się robić to co wszyscy: osobno marketing, a osobno wartościową firmę. Nie widziałem tego, co już mamy do pokazania… no i nie wiedziałem, że mogę to pokazywać :)
Wszyscy w firmie chcieliśmy, żeby Top Online stało się bardzo autentyczną i transparentną agencją. W naszej branży tego bardzo brakowało.
Tylko jak zrobić coś, czego nikt nie robi?
Zaczęło się od… kolejki pisania artykułów
Prace nad rebrandingiem trwały, a mi bardzo zależało na tym, żeby nie tylko hasełka na naszej stronie były autentyczne, ale my wszyscy. Żebyśmy potrafili to pokazać.
Tworzyliśmy wtedy bloga. Słabego, bo robiliśmy go tak samo, jak wszyscy. Jedna osoba coś tam pisała, większość artykułów była sztampowa, a tematy były dobierane pod to „co się kliknie” i będzie widoczne w Google.
Pomyślałem więc, że zmianę w sposobie przekazywania treści najlepiej będzie zacząć właśnie od niego.
Oznajmiłem wtedy, że wszyscy w firmie (każdy specjalista SEO, ja i Dawid) jesteśmy zobowiązani do pisania artykułów. Zrobiliśmy kolejkę pisania (1 osoba na tydzień) i spisaliśmy zasady, które musi spełniać artykuł.
Wśród zasad było między innymi, że:
Warto wiedzieć
Opowiadamy jak żyjemy i nie mówimy komuś jak ma żyć.
To był klucz, i zresztą, jest po dziś dzień.
Od tamtego momentu zdanie „opowiadaj jak żyjesz, a nie jak żyć” przewija się w naszej firmie na porządku dziennym. To właśnie to podejście pomogło nam ostatecznie stworzyć marketing taki, jaki dzisiaj widzicie.
Cały marketing oparty o hasło „Opowiadaj jak żyjesz, a nie jak żyć”
Wszystko zaczęło się od jednego artykułu, a później stopniowo przerodziło się w coś ogromnego…
Dzisiaj nasz marketing to:
- wpisy na social mediach (głównie na LI),
- kurs SEO Samodzielni,
- społeczność,
- webinary wewnętrzne i zewnętrzne,
- shorts w social media,
- newslettery,
- unikalne case study, w których opowiadamy o problemach i rozwiązaniach bez owijania w bawełnę i chowania się za know-how,
- książka o SEO,
- wystąpienia na konferencjach,
- a już niebawem kursy w formie video.
Zawsze gdy coś publikujemy albo gdzieś występujemy, opowiadamy jak żyjemy. Nigdy nie mówimy komuś jak ma żyć.
Dlaczego takie podejście było kluczowe i bardzo pomocne w stworzeniu nie tylko marki firmy, ale też marek osobistych?
Powodów jest wiele:
- Opowiadanie o tym co się zrobiło jest łatwe, autentyczne i nie musi być doskonałe.
- Jednocześnie wymusza na nas produkowanie jakiejś wartości, bo musimy mieć o czym opowiadać (nie produkujesz wartości = nie masz o czym opowiadać).
- Ludzie lubią słuchać historii. Opowiadanie historii (storytelling) to chyba najlepsza forma przekazywania informacji.
- Historie pozostają też w pamięci znacznie dłużej niż suche fakty, czy hasła reklamowe.
- Gdy opowiadamy o tym co robimy, ludzie się z nami utożsamiają (myślą sobie „ja też tak miałem/miałam”).
- W efekcie takie treści są bardziej angażujące, a każdy (nie tylko wyszukiwarki) uznaje takie za bardziej wartościowe.
- Mówiąc wprost o swoich doświadczeniach inspirujemy i tworzymy relacje – ludzie faktycznie nas znają i rozumieją, więc chętniej się angażują i sami podejmują się działania (w ten sposób powstała nasza społeczność).
- Nie boimy się dyskusji, bo przecież wiemy co i jak zrobiliśmy. Ktoś zrobił to inaczej? To świetnie. Będzie można wymienić się doświadczeniami, a dyskusja to coś co uwielbiają nawet algorytmy – bo świadczy o angażującej treści.
- Opowiadając o tym, co robimy po prostu dzielimy się przeżyciami, co buduje zaufanie. Można powiedzieć, że sprzedajemy, bo nie próbujemy niczego narzucić czy sprzedać.
- No i w końcu, szczere opowiadanie o sobie przyciąga do nas podobnie myślących ludzi i firmy, z którymi dobrze się współpracuje (chodzi tu zarówno o klientów, jak i o pracowników).
Zauważ, że nawet ten artykuł piszę jako ja, Marcin Kamiński… a w tytule są słowa „Nasze marketingowe credo”. Czyli: opowiadam jak ja żyję lub jak żyjemy my – w firmie. Nie mówię Ci jednak, że musisz robić tak samo.
Nawet jeśli to, o czym tutaj napisałem, mogłem zrobić lepiej i szybciej – a pewnie mogłem – to nie muszę się tym krępować i mogę spokojnie o tym opowiedzieć. I mimo wszystko dalej będzie to mega wartościowe!
Nie muszę bać się mówić czy pisać o czymś, co zrobiłem źle, słabo, niedoskonale. Takie treści są bardzo angażujące i autentyczne. No i wbrew pozorom: wcale nie świadczą o mnie źle :)
Jeśli również chcesz spróbować tworzyć autentyczne treści i chcesz namówić do tego całą swoją firmę lub dział, zerknij na ten artykuł. Opisałem w nim cały nasz proces tworzenia treści. Jest super! Sprawdza nam się bardzo dobrze.
PS A jeśli napiszesz swój pierwszy artykuł, w którym opowiadasz jak TY żyjesz, podeślij go do mnie. Będę wdzięczny i z chęcią przeczytam! :)
Podsumowanie
- W 2019 roku stwierdziłem, że jesteśmy gotowi na lepszy marketing.
- Top Online nie wyróżniało się wtedy niczym od konkurencji i miało słabą, sztampową komunikację.
- Moja wizja była śmiała, na tyle śmiała, że nikt w firmie w nią wtedy nie wierzył.
- Początkowo próbowałem działać sam, a nawet zatrudniłem od tego specjalistę.
- Mijały jednak miesiące, efektów nie było, a presja narastała.
- Przełom nastąpił dopiero po nowym roku 2021, gdy Tigers opublikowało swój rebranding, a ja zrozumiałem, co musimy zrobić.
- To właśnie trakcie naszego rebrandingu uświadomiłem sobie, jak ważna w naszych dalszych działaniach jest autentyczność.
- W efekcie wszystkie nasze działania marketingowe oparliśmy na jednym zdaniu: „mów jak żyjesz, a nie jak żyć”.
- W ten sposób powstała kolejka pisania artykułów, od której zaczęło się wdrażanie tej zasady w życie.
- Dzisiaj dzięki niej mamy swoją społeczność liczącą kilka tysięcy osób, prowadzimy webinary, występujemy na konferencjach, a nawet wydaliśmy własną książkę o SEO.
- Opowiadanie o tym, jak działamy ma mnóstwo zalet: między innymi zdejmuje z nas presję, zwiększa zaangażowanie i sprawia, że zapadamy w pamięć.
- Jeśli chcesz, spróbuj zastosować takie podejście u siebie – i koniecznie podziel się ze mną spostrzeżeniami!